Rekolekcje codzienne dla każdego
według Reguły Świętego Benedykta
7 listopada
„Może być, że jakiś obcy mnich przybędzie z daleka
i zechce zamieszkać w klasztorze jako gość.
Jeśli zadowala się trybem życia, z którym się tutaj spotyka,
i nie wprowadza zamieszania na skutek przesadnych
wymagań, lecz bez certowania się przyjmuje to, co zastał,
można go przyjąć i niech pozostanie
tak długo jak chce”. RB 61,1-3
Gościa klasztornego ocenia św. Benedykt przede wszystkim po jego
zadowoleniu z życia. To standardowe wymaganie jest zarazem
pytaniem, które do nas kieruje. Uprzedzenia wobec pewnych
cnót – że są jakoby tylko wypracowanymi, nieautentycznymi zachowaniami
– szczególnie mocno uderzają właśnie w postawę zadowolenia z życia.
Jeśli jednak przyjąć, że są nieuzasadnione, że cnoty oznaczają coś więcej,
a mianowicie sprawdzone i niezawodne sposoby działania, to może i głębsza,
pochodząca z doświadczenia, mądrość postawy zadowolenia z życia
też kiedyś doczeka się uznania.
Dla nas zadowolenie z życia wiąże się ze szczęściem albo spełnieniem
pewnych potrzeb, pragnień i oczekiwań. Nieprzypadkowo mówimy
o zadowolonych klientach. Kiedy człowiek jest tak naprawdę zadowolony
z życia? Łatwiej powiedzieć, jak sobie wyobrażamy człowieka zadowolonego
z życia. Żyje on w pokoju i harmonii z samym sobą i swoim życiem,
ze swoim otoczeniem i światem.
Zadowolenie z życia jest to pewien stan psychiczny, który z całą pewnością
nie pojawia się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Stanowi
owoc intensywnych zmagań ze sobą, rzetelnego samopoznania i doświadczenia
siebie, otrzeźwiającego zmierzenia się z ludźmi, rzeczami i stosunkami
społecznymi, długiego i trudnego procesu nauki. W większości
wypadków stan zadowolenia z życia bardziej zawdzięczamy niepowodzeniom
niż sukcesom, rozczarowaniom niż szczęśliwym wydarzeniom, niedostatkom
i stratom niż zyskom. Nikt nie jest przecież zadowolony z życia
od samego początku. Nie można tego również osiągnąć ani wypracować.
Zadowolonym z życia trzeba się najpierw stać.
Christian Schütz OSB